Czech Donuts

Post opowiadający o moim pobycie w cudownym mieście jakim jest Ostrava był napisany tak dawno,że już nie pamiętam,czy wspominałam coś o czeskich przysmakach,których miałam okazję spróbować w tamtejszym ogrodzie zoologicznym.Nie zamierzam tu dziś pisać o zapomnianych przez sprzedawczynię książkach,niecierpliwym oczekiwaniu na ostatni dzwonek czy o tym,że już teraz jestem przerażona ilością zadań z matematyki.Dziś napiszę o tym,co każdy z nas lubi najbardziej i na co czeka przez kilka długich miesięcy.Oczywiście o wakacjach,a dokładniej o pysznych,czeskich donatach,o których nie sposób zapomnieć nawet po tygodniu.Nie,nie pomyliłam "a" z "u",jak to sugeruje mi google,ale sądzę,że żadnemu z Was nie chce się szczególnie czytać o sposobie pisania niektórych wyrazów,kiedy macie już tego dość na lekcjach języka polskiego.Kiedy byłam małą dziewczynką pierwszą rzeczą,jaką musiałam zrobić po przyjeździe do jakiegoś centrum handlowego,zoo czy jakiegokolwiek innego miejsca,gdzie miałam spędzić połowę dnia było jedzenie.Nieważne,czy był to pączek,czy hot-dog.Ważne,że byłam najedzona,a wtedy już niczego innego nie potrzebowałam.Tak jest do dziś.Nie sądzę,że jest to moja zaleta,a raczej uważam,że jest to moja wada.Dlatego od razu po przyjeździe do zoo musiałam coś zjeść i padło na czeskie donaty ! Przeważnie każdy odwiedzający ogród zoologiczny zamawiał właśnie te przysmaki,więc uznałam,że warto ich spróbować.Okazało się,że są naprawdę przepyszne,ciężko jest mi opisać ich smak,ale sądzę,że każdy polubiłby je,gdyby miał okazję dowiedzieć się,jak smakują.Przepis na nie na pewno by mi się przydał,aczkolwiek gdybym go posiadała to robiłabym je każdego dnia,co prowadziłoby do tragicznych skutków.Próbowaliście już czeskich donatów ?