FERIE 2017

FERIE 2017


Tegoroczne ferie były najlepszymi, jakie miałam w swoim życiu i przyznam, że spodziewałam się tego. Dobra, pewnie dziwnie to zabrzmiało. Jednym z moich postanowień na 2017 rok było robienie rzeczy, jakich totalnie mi się nie chce robić, a kiedy przez długi czas siedzę w domu, gram na laptopie, oglądam seriale, to z czasem nie mam ochoty wychodzić z domu i dopada mnie aspołeczność. I choć wyjście na zewnątrz wymagało dużo samozaparcia (bo po co wychodzić, skoro można siedzieć w cieple i spędzać czas w internecie haha - introwertycy zrozumieją) to uznałam, że nie mogę przesiedzieć dwóch tygodni w domu. Mam na myśli balans, trzeba go zachować w życiu, aby było ono dobre.

Zrobiłam sporo rzeczy, które planowałam, ale też podejmowałam spontaniczne decyzje, jakich absolutnie nie żałuję, gdyż kocham działać bez namysłu haha, nie zawsze to popłaca. Spędziłam trzy dni na snapchatcie, dostałam mnóstwo cudownych wiadomości, poznałam wiele wspaniałych osób, ugotowałam z przyjaciółką kolację, kupiłam sukienkę, o której od dawna marzyłam, zrobiłam z przyjaciółką sesję zdjęciową, którą zobaczycie niebawem, poprzeglądałam stare albumy, znalazłam idealny podkład, znów zaczęłam pisać bloga, poszłam na zimowy spacer po lesie, obejrzałam Harry'ego Pottera (chyba każdy to zrobił lol), spędziłam w autobusach jakieś sześć godzin, podróżując, wyjechałam w góry i spędziłam kilka dni w Zakopanem, jeździłam na łyżwach i wypiłam kawę z Costy, którą kocham nad życie ♥ Brzmi to trochę, jak fragment jakiejś książki, mówiący o tym, aby żyć pełnią życia, bo właśnie tak było - nie przejmowałam się niczym i nikim, a rozmawianie z ludźmi stało się dla mnie znacznie łatwiejsze niż kiedyś, gdyż ogólnie, to jestem dość nieśmiała i staram się z tym walczyć, a ta walka całkiem nieźle mi idzie. Mam nadzieję, że jeśli ferie macie już za sobą, to spędziliście je tak samo dobrze. Jeśli jednak dopiero je zaczniecie - życzę Wam wszystkiego dobrego i wspaniałych ludzi wokół Was x

Moje skuteczne sposoby na naukę || Jak się uczyć, żeby umieć ?

Moje skuteczne sposoby na naukę || Jak się uczyć, żeby umieć ?

Nigdy nie miałam żadnych problemów z materiałem, jaki musiałam opanować do kartkówki czy sprawdzianu, a wiersze zapamiętywałam w pięć minut, o ile tylko przypadły mi do gustu. Dziennie spędzam może piętnaście minut na odrobienie wszystkich zadań oraz ewentualną naukę na następny dzień, ale kiedy zgłosiłam się do konkursu z historii, postanowiłam dać z siebie tyle, ile tylko było możliwe. Chciałam dać z siebie wszystko, tak, żeby z moich oczu leciały łzy, a z czoła pot, kiedy będę się męczyć datą schizmy wschodniej czy bitew Aleksandra Macedońskiego. Poniżej, pragnę przedstawić Wam kilka SKUTECZNYCH sposób na naukę.

Nie są to metody, które polegają na pisaniu obszernych, dokładnych, kolorowych i schludnie zapisanych notatek, prowadzenia dodatkowych zeszytów czy zakreślania ważnych słów. Chcę pokazać Wam to, co pomaga mi w nauce, kiedy potrzebuję opanować materiał szybko i sprawnie, aby nie marnować czasu na to, co i tak nie przyda mi się w przyszłości. Wszystkie metody przetestowałam sama, choć pewnie o niektórych już słyszeliście. Pomogły mi zapamiętać ponad pięćdziesiąt dat historycznych wraz z ich opisaniem w cztery dni. Mam nadzieję, że któryś z nich Wam pomoże :)


  • Wypisuj kolorem daty historyczne. Sposób jest naprawdę prosty i zajmie maksymalnie pół godziny. Wystarczy wypisać z podręcznika/zeszytu daty, jakich musicie się nauczyć w kolejności chronologicznej. Na tym polega historia - na chronologii w czasie. Najpierw zapisujecie kolorem czerwonym daty, jakie przypadają na lata 1400-1499 i zwyczajnym długopisem, dopisujecie wydarzenie. Lata 1500-1599 zapisujecie innym kolorem, a wydarzenie - tym samym długopisem. Ten sposób jest bardzo prosty, a u mnie sprawdził się w stu procentach, gdyż kolory pomogły mi kojarzyć fakty.
  • Łącz wydarzenia ciągiem przyczynowo-skutkowym. Jedna z najprostszych i najskuteczniejszych metod nauki historii. Skoro coś wydarzyło się tego roku, to kilkanaście lat później, wydarzyło się coś związanego z wydarzeniem pierwotnym. Skoro toczono wojnę z krzyżakami, musiano też podpisać później pokój, Mam nadzieję, że rozumiecie, o co mi chodzi.
  • Powtarzaj na głos. Sprawdza się to u mnie w pięćdziesięciu procentach - następne pięćdziesiąt to pamięć wzrokowa. Skupmy się jednak na słuchu. Pamiętam, jak uczyłam się przywilejów szlacheckich, których nienawidziłam. Chodziłam po całym domu i powtarzałam materiał na głos, jednak robiłam to tak, jakbym mówiła to przed kamerami - dokładnie, wyraźnie, nieco teatralnie. Bardzo prawdopodobne, że też jesteście w połowie słuchowcami :)


  • Przepisuj. Ciągłe przepisywanie jakiegoś wzoru jest bardzo skuteczne i bezproblemowe, jeżeli nie lubicie tworzyć długich instrukcji czy notatek. Wystarczy przepisać wzór kilka razy, powtórzyć na głos i z pewnością wejdzie Wam do głowy.
  • Uważaj na lekcjach. Najważniejsza rzecz, o jakiej często zapominamy. Skoro już musisz siedzieć w klasie, to uwierz mi, że lepiej uważać na to, co mówi nauczyciel. Dlaczego ? Odpowiedź jest bardzo prosta - nie będziesz marnować czasu na naukę w domu, zrobisz to w szkole, w której i tak musisz siedzieć.
  • Nie ucz się na sto procent. Bardzo, bardzo ważna rada. Zawsze uczyłam się na siedemdziesiąt, osiemdziesiąt procent materiału, jaki musiałam umieć. Po pierwsze, jestem leniwa w kwestii nauki i naprawdę staram się jej unikać, więc skracam jej czas do minimum. Po drugie, Twoja głowa nie będzie zmęczona natłokiem materiału i będziesz logiczniej myśleć. Po trzecie, w sytuacji stresu lub zagrożenia, nasz mózg jest czujniejszy. Łatwiej zapamiętasz rzeczy, które powtórzysz tuż przed lekcją, a Twój umysł będzie w warunkach stresu działał wydajniej. Przetestowałam na sobie i to moja najskuteczniejsza metoda.
  • Ucz się wtedy, gdy masz na to siłę. Najłatwiej koncentruję się wieczorem, o dwudziestej pierwszej-drugiej i naprawdę nikt, nikt nie zmusi mnie do nauki tuż po szkole bądź wczesnym wieczorem. Zawsze znajdę tysiąc innych rzeczy do roboty. Jeśli najlepiej koncentrujecie się w nocy, uczcie się w nocy. Jeśli po południu, uczcie się po południu. Jak dla mnie, najlepsza jest nauka wieczorem, gdyż właśnie wtedy zapamiętujemy najwięcej faktów (udowodnione naukowo).
  • Rób zwięzłe, krótkie notatki. Najczęściej objaśniam jakąś definicję dwoma lub trzema słowami, dzięki czemu wiem, o co chodzi, ale nie marnuję czasu na jej przepisywanie. 
Ask no questions and you'll get no lies

Ask no questions and you'll get no lies

Być wolnym to móc nie kłamać, ale to nie do wolności chcę odnieść dzisiejszy post. Nie mam takiego zamiaru, gdyż nie mam tu zbyt wiele do powiedzenia. Nikt z nas nie jest wolny, a jeśli ktoś tę wolność odnajdzie, to będzie mógł mówić o wygranej. Dziś chcę porozmawiać o kłamstwie.


 Wydaje się, że ludzie kłamią, bo kłamią ich przyjaciele, sąsiedzi czy nauczyciele. Krótka lista najczęstszych kłamstw : „Wszystko będzie dobrze”, „Nie mogę, może kiedy indziej”, „Tak” i „Nie”. Można by sądzić, że kłamstwa biorą się jak inne złe rzeczy na tym świecie same z siebie, ale to tak nie działa. Wystarczy spojrzeć na nienawiść. Czy nienawiść wynika z nienawiści ? Czy każdy rodzi się z nienawiścią ? Czy każdy w wieku trzech lat wie, że chce zamordować miliony niewinnych ludzi ? Większość największych zbrodniarzy świata, czerpała siłę do nienawiści z przeżyć wewnętrznych, jakie miały miejsce w ich dzieciństwie. Ich działanie było uzasadnione, miało swój powód, bo nie ma rzeczy, które biorą się same z siebie. Dowodów na to możemy znaleźć w tysiącach książek.


Od zawsze odrzucały mnie książki, w których główny bohater z dnia na dzień zamienia się z dobrego chłopaka na brutalnego mordercę, bo akurat tego dnia wstał lewą nogą. I tyle, żadnego wytłumaczenia jego nastawienia ani usprawiedliwienia jego czynów. Nie, żeby nienawiść można było usprawiedliwić, ale chyba rozumiecie, o co mi chodzi ?

Kłamstwo może mieć kilka źródeł. Pierwsze z nich to sytuacja, kiedy po prostu boisz się wyrazić swoje poglądy, boisz się, że ktoś cię odrzuci za to, co CZUJESZ, MÓWISZ lub ROBISZ. Więc wolisz po prostu powiedzieć coś innego, użyć innego słowa, z którym się nie zgadzasz i które nie jest prawdą. Brawo, dziesięć kłamstw dziennie – gotowe. Wyrażanie własnego zdania to umiejętność, którą niewielu z nas potrafi, ale zapewniam Was, że to nie działa tak, że jeśli powiecie, co myślicie, to od razu zostaniecie odrzuceni przez społeczeństwo.

Spokojnie, nie wyrzucą was ze szkoły.
Rodzice nie dadzą Wam rocznego szlabanu.
Nie zostaniecie samotni przez resztę życia.

Znam dziewczynę, która mówi, co myśli. Czy ktoś ją odrzuca ? Nie. Ci, którzy jej nie lubią, nie lubiliby jej również wtedy, kiedy siedziałaby cicho. Czy coś zyskuje ? Szacunek. I to, że inni przy niej również mówią, co myślą. ROZUMIESZ ? To, że ktoś Cię nie lubi teraz, nie znaczy, że lubiłby Cię, gdybyś mówił mniej czy więcej. Musisz jednak pamiętać o tym, że Twoje zdanie nie jest najważniejsze i nie możesz wtrącać go wszędzie tam, gdzie tylko się da.


Drugim źródłem kłamstwa jest chęć zaimponowania innym. Mówisz, że robiłeś to a to, z tym i z tym, tam i wtedy, a w rzeczywistości leżałeś na kanapie. Znajome ? Jest to z pewnością spotykane na Instagramie, bo przecież masz idealne życie, cudownych przyjaciół, wspaniałą rodzinę i pokój na miarę gwiazdy Hollywood. I jeszcze nie masz żadnych zmartwień. Internet to zakłamana rzeczywistość, ale i tak ją kochamy.

Trzecim źródłem jest wyjście z kłopotów. Powiedziałeś coś, czego nie przemyślałeś i kłamstwem starasz się uniknąć odpowiedzialności. To zrozumiałe, ale muszę to przyznać – kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. Nawet, jeśli miałoby się to stać po kilku latach. Czasem, o dziwo, łatwiej jest powiedzieć prawdę.


Staram się tu wszystkich pouczać i bawić w stróża prawa, choć kłamstwo jest jedną z rzeczy, które zdarzają mi się nagminnie. Jestem zmęczona po szkole, więc tłumaczę się tym, że się przeziębiłam i nie mogę wyjść z domu. Mówię, że posprzątałam w szafie, kiedy o tym zapomniałam. Mówię, że pouczę się i odrobię zadania, a nawet nie wiem, gdzie zostawiłam torbę. Pozostaje pytanie, czy kłamstwo jest złe ? Jest jak cukrzyca. Nie zabija, ale może doprowadzić do śmierci. Będąc zobojętniałym na kłamstwo, stajesz się zobojętniałym na retusz rzeczywistości, której ofiarą stajesz się Ty sam.
3 dni na snapie twitterowiczów

3 dni na snapie twitterowiczów

Zbieram się do tego posta już trzy godziny i nadal nie potrafię napisać nic sensownego, nieważne.
Hej, dziś opowiem Wam o trzech dniach na snapie twitterowiczów.
Pewnie nawet nie wiedzieliście, że takie coś istnieje.
Może nigdy nie mieliście styczności z Twitterem.

Może uda się za tym 4593 razem.
Jeśli komuś powiedziałam, że nie mam żadnych postanowień noworocznych, przyznaję się - kłamałam. Mam tylko i wyłącznie jedno postanowienie, i to jedno z pewnością wystarczy. Ba, jest ono tak niewiarygodnie dla mnie ważne, że wydaje mi się, iż wypisałam je sobie na czole. Moje postanowienie brzmi : "RÓB TO, CZEGO NAJBARDZIEJ CI SIĘ NIE CHCE LUB CZEGO SIĘ BOISZ". I muszę przyznać, że jest to jedyną rzeczą w moim życiu, jaką wzięłam do siebie ZBYT POWAŻNIE.

Twittera odkryłam dzięki przyjaciółce rok temu i stał się on nieodłączną częścią mojej codzienności. Czym różni się od Facebooka ? Nie pokazuje tego, jakie życie chcielibyśmy mieć, ale takie, jakie prowadzimy. Nie pokazuje tylko najlepszych wspomnień, ale i te, o których chcielibyśmy zapomnieć.
Snap Twitterowiczów to akcja, która polega na tym, że na danym koncie na Snapchacie, każdego dnia przebywa inna osoba, która opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, prowadzi coś w stylu "daily vloga na żywo". Zawsze oglądałam takie snapy, aż w końcu, wedle mojego postanowienia, spontanicznie napisałam do kilku osób, czy mogłabym takie prowadzić. I zaczęło się.

Moja panika wyglądała tak komicznie, że popłakalibyście się ze śmiechu.
"Ej, bo ja się zgłosiłam do snapa twitterowiczów, co ja teraz zrobię, jestem nudna, o czym ja będę gadać, muszę dobrać oświetlenie i filtry, zaplanuję jakieś tematy, ej ale będziesz mnie oglądać, weź mnie wspieraj, ja się boję, co ja narobiłam, czemu najpierw robię potem myślę, głupie postanowienia" 


Kiedy już się przygotowałam, wyobraziłam sobie, jak to będzie wyglądać, dopasowałam oświetlenie (czyt. stanęłam naprzeciwko okna) i zaczęłam gadać. Najpierw myślałam dokładnie nad każdym słowem, aż w końcu znudziło mnie to i zaczęłam po prostu, robić swoje. Pod wieczór, tak bardzo się przyzwyczaiłam do mówienia do obcych ludzi o wszystkim i o niczym, że nawet nie oglądałam tego, co nagrywałam i jak najszybciej przechodziłam do kolejnych tematów. To, czego tak się obawiałam, jakby zniknęło bez śladu. Następnego dnia, odpisała mi kolejna osoba i następnego znów kolejna, przez co złożyło się tak, iż każdego dnia prowadziłam innego snapa i poznawałam nowe osoby. A jakie to były osoby, to już inna historia.


Mówiłam dosłownie o wszystkim. O diecie, o kosmetykach, o serialach, o piosenkach i o filmach, o książkach i o moim pokoju, o youtuberach, o rozwoju osobistym i o głupotach, tak zdecydowanie o głupotach. Jakiegokolwiek tematu nie podejmowałam, pisały do mnie coraz to nowi ludzie, na Snapchacie i na Twitterze. Dostałam mnóstwo komplementów, o których nie będę raczej się rozpisywać, dowiedziałam się, że wiele osób ma takie same poglądy, jak ja, że wiele osób boryka się z takimi samymi problemami, z jakimi ja zmagałam się pół roku temu, że nie jestem sama i - że nie jestem aż tak beznadziejna, jak kiedyś myślałam. Co najwspanialsze w tym wszystkim, ludzie pisali najpierw nieśmiało, po czym zaczynali się rozpisywać i nagrywali własne snapy, mówili szczerze, otwarcie i byli naprawdę cudowni. Wielu z nich twierdziło, że czuli się, jakby mnie znali. To dziwne, prawda ? Niektórzy pisali, że poczuli się lepiej, że im pomogłam, że moje pseudo "mądre" gadanie dało im motywację. To pierwszy i najważniejszy cel, jaki postawiłam sobie na ten rok. I jestem niesamowicie wdzięczna, że ci ludzie pomogli mi go zrealizować.


Nie mam pojęcia, po co piszę tego posta, ale chcę Was uświadomić, że istnieje coś takiego, jak szacunek, wsparcie oraz bycie miłym w Internecie. Szok, prawda ? Zwłaszcza, że ktoś robi to bezinteresownie i możecie twierdzić, że za mocno wszystko przeżywam, ale te zaledwie trzy dni dodały mi tyle pewności siebie, że założyłam konto na Snapchacie, na którym będę opowiadać, co u mnie i wiecie - więcej moich pseudo "mądrości" :) Nazwa to xdaydreamerh

Jeśli wytrwaliście do końca tego posta, mam nadzieję, że coś zrozumiecie. Po pierwsze, istnieje coś takiego jak Twitter i nie jest to takie miejsce, jak Facebook. Będziecie zdziwieni, ile miłych ludzi można tam znaleźć. Po drugie, nieważne, czy się boicie, czy nie - spontaniczność to jedyna cecha, która uratuje Was przed nudą. Po trzecie, ludzie to jedyna materia, jaka uratuje Was przed samotnością x
Promarkery, rysunki oraz organizacja przyborów + nowy wygląd bloga

Promarkery, rysunki oraz organizacja przyborów + nowy wygląd bloga

Rysuję od szóstego roku życia, czasami robię to przez cały tydzień, codziennie po kilka godzin, a czasami robię półroczne przerwy. W wielkim skrócie, właśnie tak wygląda mój rozwój rysowniczy, aczkolwiek najgorsze jest to, iż często narzekam na brak umiejętności albo to, że ktoś rysuje lepiej ode mnie, a sama nie robię nic w kierunku bycia lepszą w tej dziedzinie. Wydaje mi się, że nie jestem jedyna :)

Nie jestem też osobą, która musi mieć wszystko na swoim miejscu, posegregowane kolorami i ustawione tak, aby podczas trzęsienia ziemi, pozostało na swoim miejscu. Mój sposób organizacji różnych przyborów to minimalizm pod każdym względem. Zostawiam tylko to, co wiem, że będzie przydatne. Wszystkie kredki, których nie lubię, wrzucam do szuflady i nigdy do niej nie zaglądam. Nie przywiązuję większej wagi do tego, czy moje biurko wygląda tak, aby przykuwało uwagę, najważniejsze dla mnie to to, aby wyciągnięcie z pudełka temperówki trwało ułamek sekundy. Właśnie dlatego, przedstawiam Wam dziś organizację mojego biurka, moich przyborów do rysowania - dla leniwych :)


Może ciężko będzie Wam w to uwierzyć, ale mój główny cel to bycie bardziej zorganizowaną, a w co jeszcze trudniej będzie Wam uwierzyć - na razie nieźle mi idzie. Zaczęłam od małych kroków, czyli :

  • kupiłam zeszyt do notatek, kalendarz na 2017 rok oraz dziennik do wszystkiego
  • wynotowałam rzeczy, jakie muszę zrobić kolejnego dnia i robię tak aż do dzisiaj, szczerze Wam polecam, gdyż realizowanie swoich małych celów każdego dnia bardzo motywuje do dalszej pracy nad swoimi złymi nawykami, u mnie - odkładaniem wszystkiego na później



Powyższy zeszyt możecie kupić w Tigerze za ok. 10 zł :)

Kolejną rzeczą są dwa pudełka z Ikei, w których utrzymanie całkowitej czystości graniczy z cudem. Wiecie, jak to jest, kiedy gumujecie coś 3748 razy, nie chce Wam się czegoś wyrzucić, bo "przecież może się jeszcze przydać" i z lenistwa wrzucacie wszystko do jednego pojemnika. Uwaga : fakt o mnie. NIENAWIDZĘ PISAĆ DŁUGOPISEM. Niestety, ale jestem do tego zmuszona przez to, że moje wieczne pióro jest w stanie wołającym o pomstę do nieba.


Wreszcie rysunki i szkicowniki. Nie przepadam za szkicownikami ze względu na to, że często jakiś rysunek mi się nie udaje i niestety, ale nie mogę wyrwać strony i muszę na niego patrzeć przez resztę życia. Preferuję zwykłe, białe kartki A4.



 W tym kubku trzymam moje ołówki, długopisy do rysowania oraz promarkery. Jeśli chcecie wiedzieć, co sądzę o promarkerach, to muszę przyznać, że są dobre, ale nie są warte swojej ceny. Zapłaciłam około 70 zł za zestaw sześciu promarkerów w kolorach pastelowych i szczerze mówiąc, aby zrobić rysunek w zróżnicowanych barwach, musiałabym mieć conajmniej 2-3 razy tyle. Polecam Wam znaleźć jakieś tańsze zamienniki :)


Ostatnią rzeczą jest taki długopis Faber-Castel, który powinniście znaleźć w sklepie papierniczym. Jest to z pewnością mój ulubiony długopis do rysowania, który sprawdza się znacznie lepiej niż ołówek :) Chciałam Was zapytać, co sądzicie o tym, aby na blogu przeważały posty tematyczne ? Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga ?

It's me again and I hope you'll stay with me

It's me again and I hope you'll stay with me

Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że nareszcie napisałam coś mądrego, kasuję wszystko i wracam do punktu wyjścia, w którym próbuję wymyślić coś, co mogłabym tu napisać. Coś jednocześnie mądrego i przemyślanego, i jednocześnie szczerego i prostego w przekazie, jakbym rozmawiała z przyjaciółmi. Od długiego czasu, te dwie kwestie nieodłącznie się od siebie różnią i pomimo starań, są prawie, że niemożliwe do stosowania razem. 




Być może niektórzy z Was przez sekundę się zastanawiali, czy wszystko w porządku, co się dzieje, dlaczego przestałam blogować. Dostałam nawet kilka wiadomości na facebooku, jednak zauważyłam je dopiero w wakacje, więc uznałam, że odpisanie na nie jest bezcelowe. Przeczytałam kilka życzeń urodzinowych od czytelników, trochę płakałam, trochę się śmiałam i bardzo tęskniłam, choć powrót na bloga przez dłuższy czas wydawał mi się mało przemyślany, a jako, że od kilku tygodni lubię mieć wszystko zapisane i dokładnie zaplanowane, odkładałam to na później. Moja decyzja powrotu została przyspieszona, kiedy zdałam sobie sprawę, że to "później" może nigdy nie nastąpić.

Przedłużając czas w nieskończoność, w końcu wzięłam się w garść i postanowiłam coś tu napisać. Może przeciągam i piszę bez sensu, przez co nigdy nie lubię czytać tego, co napisałam i zawsze każę zrobić to komuś innemu, ale nie chcę niczego pominąć. 



Czy żałuję tego, że przestałam blogować ? Na to pytanie mam dwie odpowiedzi :

  • Żałuję tego ze względu na tę lukę, jaka znajduje się w archiwum po prawej stronie. To tyle, naprawdę. Możecie się ze mnie śmiać, ale ta przerwa pomiędzy listopad a styczeń po prostu irytuje mnie samym faktem, że istnieje. Tylko tyle, poza tym, niczego nie żałuję, choć muszę przyznać, że nie czułam się komfortowo z pozostawieniem wielu wspaniałych czytelników bez żadnego wyjaśnienia. 

  • Nie żałuję przerwy w blogowaniu przez to, że patrząc z perspektywy czasu naprawdę czuję ogromne obawy przed tym, co wypisywałabym tu i dodawała, gdybym nie zrobiła tej przerwy. Wiecie, jak to jest w dorastaniu, jednego dnia masz pewne stanowisko w jakiejś sprawie, a następnego żałujesz wszystkiego, co powiedziałeś. Wolałam na chwilę od tego odpocząć, niż dodawać tu rzeczy, których potem bym się wstydziła, bo przyznaję, że wiele postów, które kiedyś uznałam za dobre, teraz nieźle mnie śmieszy.


Odnoszę wrażenie, że blogi nie zajmują już tak wysokiego miejsca w hierarchii stron internetowych, jak kilka lat temu. Bądźmy szczerzy, dwa lata temu, prawie każdy prowadził bloga i prawie każdy jakieś czytał, teraz zaś to miejsce zajmuje instagram i snapchat, tak mi się wydaje. Mam zamiar prowadzić tego bloga tak długo, jak dam radę i co najważniejsze, robić to nie tylko dla Was, ale też dla siebie. Chciałabym pisać o tym, co mnie naprawdę interesuje i uzupełnia, o ile mogę tak powiedzieć. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną.


so many things to do

so many things to do


 Oto mały zbiór zdjęć przedstawiających to, co dziś robiłam. Muszę przyznać, że potrzebowałam wolnego dnia jak niczego innego, ze względu na to, że obowiązków szkolnych mam coraz więcej. W piątek miałam dwie kartkówki, sprawdzian, siedem zadań domowych i jedno zadanie na kartkę A4. Dobra, rozumiem, że niektórzy z Was już się do tego przyzwyczaili i mają o wiele gorzej, ale ja jestem osobą, której nauka przychodziła z łatwością i szczerze mówiąc, w pierwszej klasie, odrabiałam zadania i zdążyłam nauczyć się czegoś w niecały kwadrans. Teraz, nierzadko zdarza się, żebym nad zadaniami siedziała mniej niż dwie godziny. Męczy mnie to niesamowicie, ale jednak najbardziej mnie to śmieszy. Tu mówią o zdrowym trybie życia, sporcie i rozwijaniu zainteresowań, a ja pytam : Gdzie mamy znaleźć na to czas? No, właśnie. Łatwo mówić, trudniej robić.

Dziś rano po prostu odpoczywałam, a wieczorem wybrałam się na spacer z Sansą. I co mam powiedzieć ? Mój pies biegał po parku jak błyskawica i szczekał na dosłownie wszystko i wszystkich, nie pomijając drzewa czy kosza na śmieci. A jak jechał rowerzysta, to nie dość, że szczekał, ale także warczał, więc coś będę musiała z tym zrobić :) Szkoda, że nie widzieliście go w akcji hah. Nauczyłam go już dwóch sztuczek, czyli siad i połóż się, a komenda "zostań" i "głos" jest jeszcze w toku nauczania hah :) Do napisania ♥
Hi, Hey, Hello

Hi, Hey, Hello


Mam nadzieję, że choć trochę stęskniliście się za typowo jesiennymi zdjęciami, przedstawiającymi najczęściej ciepłe krajobrazy. Nie sądziłam, że złota jesień zawita już do nas w październiku, ale w sumie, to cieszę się z tego. Pamiętam, jak rok temu pisałam, że  moją ulubioną porą roku jest właśnie pora spadających z drzew, żółtych liści, a teraz ? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, każda ma w sobie coś niezwykłego, w jesieni nie lubię tego, że rano jest dość chłodno i ciemno, kiedy muszę wstać z ciepłego łóżka, aby zdążyć do szkoły. Nie wiem, czy znacie to uczucie, ale należę do ludzi, którzy po wstaniu z łóżka nie najlepiej kontaktują i przez chwilę, muszę po prostu sobie posiedzieć, owinięta ciepłą kołdrą, wpatrując się w jakiś punkt mojego pokoju. Robię to zazwyczaj przez pięć minut, a potem biegam po pokoju, szybko pakując książki i zeszyty, odrabiam zadania, o których zapomniałam, ubieram się i jem śniadanie, a to wszystko, uwaga, robię w ciągu niecałej godziny. Mam nadzieję, że ta opowieść wzbudziła Wasz podziw.

A co takiego lubię w jesieni? Przede wszystkim piękne krajobrazy. Wiele osób narzeka na to, że zbyt szybko zapada zmrok, ale według mnie, mamy wtedy więcej czasu. Kiedy słońce zachodzi o dziesiątej, dzień wydaje nam się dłuższy, zabieramy się za więcej rzeczy, w efekcie nie nadążamy i każdy dzień wydaje nam się być za krótki. A kiedy szybko zapada zmrok, szybciej też porządkujemy swoje sprawy, gdyż wydaje nam się, że za chwilę będziemy musieli iść spać. Mniej więcej tak wygląda mój tok rozumowania. Przepraszam Was za lekko pokręcony i nieuporządkowany post, ale  jednym okiem spoglądam na monitor, a drugim na telewizor obok, gdyż Polacy walczą o awans, mój tato co chwilę krzyczy, Sansa skacze po laptopie, a Birma chrapie, więc ekipa kibicuje! :) Do napisania ♥


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 BLOG017 , Blogger